Mydło u piekarza i zdrowsze świece, czyli historia polskich marek Cztery Szpaki i Domkove
Mniejszy biznes nie zawsze oznacza słabszy. Przykładów startupów, które dzięki fajnemu pomysłowi, ciężkiej pracy i wytrwałości odniosły sukces na polskim rynku, znajdziemy mnóstwo. Owszem, początki nigdy nie są łatwe, ale gdy się połączy apetyt na sukces z prawdziwą pasją do tego, co się robi i chce przekuć w biznes, szanse na powodzenie znacząco rosną.
Rzemieślnicze inspiracje
Za wieloma przedsięwzięciami biznesowymi stoją popyt i zimna kalkulacja, a za markami Cztery Szpaki i Domkove: pasja, marzenia i determinacja założycieli. Mydlarnię Cztery Szpaki, która wytwarza proste, rzemieślnicze kosmetyki, założyli: Magdalena Łotowska-Kudaszewicz, architektka wnętrz i Tomasz Kudaszewicz, fotograf. W asortymencie mają m.in.: mydła w kostce, szampony do włosów w kostce, dezodoranty, peelingi czy olejki oraz musy do ciała.
Kudaszewiczowie sami mówią, że początki były szalone. Od zawsze mieli rzemieślnicze zainteresowania: szyli ubrania, warzyli piwo, piekli pieczywo. Naturalne kosmetyki zaczęli robić, gdy na świat przyszedł pierwszy z ich dwóch synów, Jurek.
– Chcieliśmy zapewnić mu bezpieczną pielęgnację, a kosmetyki oferowane w sklepach bardzo często mają w swoim składzie nieprzyjazne składniki. “Nadprodukcję” kosmetyków rozdawaliśmy rodzinie i znajomym, a to dało bardzo pozytywny oddźwięk. Odebraliśmy to jako wyraźny sygnał, że idzie nam dobrze i warto spróbować zrobić z tego biznes – wspomina Tomasz Kudaszewicz.
Właśnie przenosili się z Norwegii do Polski: bez oszczędności, więc pierwsze kostki mydła sprzedawali w sklepie u zaprzyjaźnionego piekarza. Produkowali małe ilości w ciasnej, wynajętej piwniczce, którą przystosowali tak, aby spełniała konieczne normy. W tym czasie pracowali po kilkanaście godzin na dobę, na adrenalinie. W pracę wkładali całą swoją energię.
– Nie obyło się oczywiście bez poważnych małżeńskich kryzysów. Teraz umiemy już oddzielać pracę od życia rodzinnego, udało nam się to poukładać – dodaje pan Tomasz.
Początki Domkove, rodzinnej manufaktury świec z naturalnego wosku sojowego, były trochę inne. Założona przez Ewelinę Leszko i Mateusza Dudka firma powstała z pasji do obłędnych kompozycji zapachowych w świecach, po które się wraca.
– Zapachy to nasza pasja, od małego otaczamy się wszystkim co zapachowe od różnego rodzaju świec, olejków, kadzidełek. Nawet przy doborze kosmetyków kierujemy się zapachem. Dlatego pewnego dnia uznaliśmy, że dostępne na rynku świece nie są dla nas wystarczająco dobre jakościowo - wówczas rynek oferował głównie świece parafinowe. Postanowiliśmy zrobić zdrowsze świece dla siebie i dla naszych bliskich. Pierwszą partię rozdaliśmy w całości rodzinie i przyjaciołom prosząc o opinie – opowiada Ewelina Leszko.
Od samego początku dostali ogromne wsparcie od najbliższych. Start ich marki zbiegł się z początkiem sezonu jesienno-zimowego, więc każdy z „testerów” polecił markę dalej i tak - zanim jeszcze uruchomili sprzedaż – mieli już ponad 200 zamówień.
Przede wszystkim: naturalność
Od samego początku dla obu marek kluczową sprawą była naturalność ich produktów. Używają surowców pochodzenia naturalnego, dużą wagę przywiązują do idei „zero/less waste”.
- Zależy nam na tym, aby etykiety naszych produktów były jak najkrótsze i w pełni zrozumiałe dla klientów. Nie używamy opakowań plastikowych ani surowców pochodzenia zwierzęcego. Z jednym małym wyjątkiem - lanolina w mydle MIŚ, ale i tu pracujemy już nad w pełni wegańską wersją – mówi Kudaszewicz.
Na tle konkurencji mydlarnię Cztery Szpaki wyróżnia: bezpośrednia, otwarta i merytoryczna komunikacja, design produktów i opakowań oraz bardzo dobry stosunek jakości do ceny. Za naturalność cenione są także świece Domkove.
– Nasze produkty wyróżniają wyjątkowe, naturalne i intensywne zapachy, które zawdzięczają przede wszystkim najwyższej jakości składnikom użytym do ich produkcji. Naszą ofertę kierujemy zarówno do świecomaniaków jak i osób palących świece sezonowo – zapewnia Ewelina Leszko.
Wszystkie świece Domkove są robione ręcznie. Od początku działalności marka oferuje klientom bezpłatną personalizację, co sprawia, że jej produkty nadają się na prezenty zarówno dla najbliższych, jak i dla współpracowników czy partnerów biznesowych.
Współpraca z Centrum Praskim Koneser
Ważnym momentem w rozwoju firmy byłą decyzja o otworzeniu – oprócz sklepu internetowego - stacjonarnego sklepu w stolicy. W obu przypadkach wybór padł na Centrum Praskie Koneser, kulturalno-handlowe serce odradzającej się warszawskiej Pragi.
– Centrum Praskie Koneser jest dla nas miejscem, które znaliśmy doskonale ze względu na liczne targi na jego terenie, w których braliśmy udział. Duża część stałych klientów zna nas właśnie z Konesera, a ponieważ chcieliśmy dać im możliwość odwiedzenia nas nie tylko na targach, postanowiliśmy otworzyć tam swój pierwszy sklep – twierdzi Ewelina Leszko.
Z kolei właściciele marki Cztery Szpaki do Konesera zostali zaproszeni przez firmę, która na początku współpracowała z najemcami.
– Poczuliśmy się wyróżnieni i docenieni. Wejście do Konesera ma bardzo dużą wagę wizerunkową i marketingową - sklep na Pradze jest naszą wizytówką, pokazujemy tam wszystko, co najlepsze: od wystroju, przez aranżację produktów po wspaniałe pracownice na czele z menadżerką sklepu Kasią – mówi Kudaszewicz.
Obie marki cały czas prężnie się rozwijają – w czym nie przeszkodziła im nawet epidemia koronawirusa. W przypadku Domkove okazało się, że ludzie zamknięci w domach mieli więcej czasu na wypalenie zapasów świec, które zrobili w grudniu. Przez cały okres lockdownu do firmy spływała masa pytań o nowe zapachy.
– Ponieważ było dużo niewiadomych, zwłaszcza odnoście kolejnych targów, ludzie robili również zapasy „na później”, więc sprzedaż zdecydowanie wzrosła. Wtedy też postanowiliśmy otworzyć sklep stacjonarny – wspomina Leszko.
Mydlarni Cztery Szpaki epidemia nie tylko nie przeszkodziła w rozwoju, ale wręcz pomogła.
– Sprzedajemy środki czystości, nasze kosmetyki pozwalają zadbać o higienę. A z racji tego, że działamy przede wszystkim jako e-commerce, pandemia nie dała się nam we znaki. Owszem, nasze dwa sklepy stacjonarne, warszawski i białostocki, były zamknięte przez kilka tygodni, ale nie zrobiło nam to krzywdy – mówi Kudaszewicz. Jak dodaje, w najbliższych miesiącach firma planuje przeprowadzkę do nowej przestrzeni produkcyjnej. Właściciele mają również zamiar podkręcić tempo wprowadzania nowych produktów do oferty.
Domkove już myśli o sezonie zimowym i okresie bożonarodzeniowym, bo zaczynają się zgłaszać firmy poszukujące prezentów dla pracowników i partnerów biznesowych. A po nowym roku założyciele marki chcą otworzyć kolejny sklep stacjonarny.
– Należy robić to co się kocha i nie przejmować się opiniami innych. Wyznajemy zasadę, że lepiej spróbować i żałować, niż żałować że się nie spróbowało. Domkove to nasze dziecko i jesteśmy dumni ze wszystkich jego osiągnięć – deklaruje Ewelina Leszko. A Tomasz Kudaszewicz z Czterech Szpaków dodaje: – Z racji tego, że powołując do życia Mydlarnię Cztery Szpaki nie mieliśmy z żoną doświadczenia biznesowego, popełniliśmy chyba wszystkie możliwe błędy. Ale każdy błąd to cenna lekcja i przestroga na przyszłość.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.